Kto tak naprawdę wybiera mi partnera/partnerkę? (cz.1)
Kto tak naprawdę wybiera mi partnera/partnerkę? (cz.1)
Stare przysłowie mówi, że przeciwieństwa się przyciągają, a psychologia społeczna, że chętniej przebywamy w towarzystwie osób do nas podobnych. To jak to w końcu jest?
Co decyduje o tym, że wiążemy się z takimi, a nie innymi ludźmi?
W przypadku grupy znajomych rzeczywiście można powiedzieć, że chętniej otaczamy się osobami, które są do nas podobne w wielu aspektach. Zarówno w tak prozaicznych jak wygląd, po bardziej uwewnętrznione: poglądy, wartości, sposób spędzania czasu, czy gust artystyczny.
W przypadku dobierania się w pary, temat wydaje się zdecydowanie bardziej złożony. Owszem, nadal możemy patrzeć na niego przez pryzmat podobieństwa, ale już tak nie wprost, jak w przypadku pozostałych więzi społecznych.
Sposób w jaki dobieramy się w pary ma zarówno aspekt społeczny, jak biologiczny -ewolucyjny.
Choć wiele osób stara się perspektywę biologiczną marginalizować, twierdząc, że sprowadza nas do roli zwierząt, ciężko się do niej nie odnieść. Setki tysięcy lat rozwoju naszego gatunku (nawet miliony, uwzględniając naszych najbliżej spokrewnionych przodków) wykształciły w nas wiele mechanizmów, które zupełnie poza naszą świadomością dbają o przetrwanie naszego gatunku.
Ze społecznej perspektywy wcale nie jest lepiej, również tutaj, większość naszych decyzji powstaje za sprawą nieświadomych procesów.
Czy to znaczy, że nie mamy wpływu na to kogo zapraszamy do swojego życia? Nie, choć rzeczywiście wiele elementów naszego wyboru to efekt biologicznej spuścizny i wyborów naszych bezpośrednich przodków – opiekunów, rodziców, dziadków.
Z perspektywy ewolucyjnej, jakby to brutalnie nie zabrzmiało, wybieramy najlepszych dostępnych kandydatów do przedłużenia gatunku. Obie płcie szukają partnerów z dobrą pulą genową, dających największą szansę na sukces reprodukcyjny i wychowanie potomstwa.
Panie szukają przede wszystkim partnerów mogących zapewnić bezpieczeństwo i przetrwanie, dlatego na szczycie listy życzeń znajdują się osoby z wysoką pozycją społeczną (nawet w lokalnym rozumieniu – dusza towarzystwa) i dobrą kondycją materialną. Takie, które mogą zapewnić dopływ zasobów potrzebnych do przeżycia. Wygląd jest drugorzędny, choć oczywiście niepomijany, atletyczna sylwetka i sprawność fizyczna świadczy o sile i zdolności do obrony rodziny. To również sposób na zapewnienie bezpieczeństwa.
Tu warto napomknąć o tym, że jeden z największych kompleksów panów – penis, jego kształt i długość, wbrew ich lękom, znajduje się na szarym końcu argumentów do wyboru ich jako partnera. Mężczyźni przesadnie utożsamiają rozmiar penisa z męskością, kobiety mają zdecydowanie inne kryteria tej cechy.
U panów sytuacja przedstawia się zgoła inaczej. Kluczową cechą jest zdrowie, które daje największa szansę udany poród i silne potomstwo. Dlatego panowie zwracają dużą uwagę na wygląd, który może sugerować stan zdrowia. Istotne są proporcje, szerokie biodra, cera, symetria rysów twarzy. Nie oznacza to, że inne aspekty są bez znaczenia, natomiast stereotyp dotyczący tego, że panowie są zainteresowani przede wszystkim urodą nie wziął się znikąd i ma poparcie w badaniach. Co ciekawe panowie szukający stałej partnerki zwracają dużą uwagę również na cechy osobowości i inteligencję, natomiast kiedy szukają towarzyszki na jedną noc, te elementy są marginalizowane. Panie zdecydowanie rzadziej różnicują partnerów pod kątem swoich planów. Zarówno szukając przygody, jak i długotrwałego związku, biorą pod uwagę podobny zestaw cech.
Przy wyborze partnera, z perspektywy biologicznej ważnym punktem jest subiektywna ocena swojej i partnera atrakcyjności. Staramy się zachować pewną symetrię. Osoby oceniające się np. na 7 (w 10 punktowej skali) częściej będą szukały osób, które oceniają podobnie, niż „dziesiątek” czy „piątek”. Jeśli oceniamy się nisko, będziemy szukać mniej atrakcyjnych partnerów. Dlatego rzadziej wkładamy siły w staranie się o osoby nie z „naszej ligi”. Istotnym przy tym jest zgodność naszej samooceny z tym jak nas ocenia potencjalny partner.
Nie sposób ignorować aspektu ewolucyjnego w doborze partnerów, to co sprawia, że często go nie dostrzegamy to jego nieświadoma natura. Nasz umysł rejestruje dużo więcej bodźców na nieświadomym poziomie, a do naszej świadomości dostajemy swoistą kompilację danych – “podoba mi się, nie podoba mi się”. Ale to dopiero jedna strona medalu. Równie ważny jest komponent społeczny – międzypokoleniowy. O nim w drugiej części.
Grzegorz Zawiłowski